Tuesday, December 19, 2017

Święty Józef w naszym domu

Wczoraj od rana mieliśmy specjalnego gościa w naszym domu. Razem z nami i naszymi dziećmi modlił się, uczył się, bawił się, towarzyszył przy jedzeniu, a nawet grał w piłkę nożną! :-) Dzieci trzymając go za jego płaszcz zapraszały do każdej wykonywanej czynności.
- Kim był owy tajemniczy gość?
...
...
...
Wiem, wiem - pytanie z gatunku tych retorycznych, skoro nazwałem ten post jak nazwałem. ;-)
Istotnie, był nim sam święty Józef, w postaci figurki z małym Jezusem na rękach. :-)))

Jak to się stało? Ano w niedzielę w naszym domu odbyło się pisanie listów do świętego Józefa, o czym wspominałem w poprzednim poście [patrz: Listy do świętego Józefa], a przy okazji tworzenie serduszek. Jak pewnie w wielu parafiach, dzieci przychodzące codziennie na roraty robią serduszka z papieru, odpowiadając na nich na uprzednio zadane pytanie. Spośród przyniesionych serduszek po skończonych roratach u nas losowane są trzy. Twórca pierwszego wylosowanego serduszka bierze do domu figurkę Niepokalanie Poczętej Dziewicy Maryi Panny, drugiego - świętego Józefa, trzeciego - aniołka.

W poniedziałek rano najstarsza dwójka naszych dzieci (niestety od kilku rorat młodsza córeczka strajkuje, gdy przyjdzie do porannego wstawania i nie chodzi) wrzuciła wszystkie nasze prace w odpowiednie miejsca - do roratniego koszyka  na serca i roratniej skrzynki pocztowej na listy. Co istotne, serduszka naszych dzieci nie były ani największe, ani najbardziej okazałe. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że były jedne z najmniejszych - co mając na uwadze sposób ich losowania, niestety bardzo zmniejsza szansę na wyciągnięcie.

Po zakończonej Przenajświętszej Ofierze odbyło się tradycyjne losowanie. Komuś przypadła figurka Maryi. Druga wylosowana osoba otrzymała figurkę aniołka - tu nastąpiła "przypadkowa" pomyłka, bo zwykle aniołka otrzymywało ostatnie dziecko. A trzecim wylosowanym dzieckiem tym razem był nasz najstarszy synek! Był niesłychanie dumny! Ale Bóg nie pozostawił także naszej córki z pustymi rękami. Pozostało z "bonusowych nagród "jeszcze kilka czekoladowych wafelków, które zostały rozlosowane pośród osób, które także przygotowały serduszka. Wśród nich była nasza córeczka. :-)

Wróciliśmy do domu. Dzieci były bardzo uradowane naszym gościem. Od drzwi głośno to zakomunikowały żonie i pozostałej części rodzeństwa. Jak z dumą powtarzał synek:
- Jeszcze nigdy nie udało mi się nic wylosować!
Jest to prawda, choć prawdą też jest to, że często po prostu nie chciało mu się wykonywać serduszek. Nawet nie pomogło, jak któregoś dnia po losowaniu ksiądz rozdał słodycze (owe "bonusowe nagrody") wszystkim, którzy wykonali serduszka. Gdy wróciliśmy do domu owego dnia, syn stwierdził:
- Trochę mi smutno, że ja nic nie dostałem.
- To zacznij robić serduszka, a na pewno coś otrzymasz. - tłumaczyliśmy.
- Od dzisiaj będę już codziennie je robił. - padło zapewnienie.
Ale na tym się skończyło. Kolejny dzień upłynął bez stworzenia serduszek. Tak samo następny... A jak synek nie robił, to i córeczce było to nie po drodze. Taka jakaś dziwna komitywa wśród rodzeństwa czasem powstaje - potrafią się pięknie nawzajem dopingować do pracy, ale także do lenistwa. ;-) Natomiast po wczorajszym wylosowaniu św. Józefa dla synka, córeczka za jednym zamachem zrobiła serduszka na wszystkie kolejne dni. Aż do końca rorat. :-D
     
Czym także chciałbym się podzielić, to tym, że jestem pewien, że Bóg cały czas przemawia do każdego z nas. I robi to na różne sposoby. My z żoną widzimy, że w naszym przypadku często posługuje się Pismem Świętym. (Pewnie jest to jak na razie najlepszy kanał, który otworzyliśmy Duchowi Świętemu. ;-)) Kiedy coś dziwnego nas spotyka, albo mamy jakiś problem, albo chcemy się po prostu w jakieś sprawie poradzić Boga, szukamy odpowiedzi w Piśmie Świętym. Najczęściej w trojaki sposób:
- Przez wgląd w czytania z danego dnia
- Przez przeczytanie kolejnego fragmentu, w naszej podróży czytania całego Pisma Świętego
- Przez przeczytanie losowo wybranego fragmentu Pisma Świętego - co jest m.in. częścią naszej codziennej rodzinnej modlitwy.
Daję świadectwo: To naprawdę działa, i to działa niesamowicie!!!

Tego dnia roratnie czytanie odnosiło się właśnie do świętego Józefa, co potraktowaliśmy jako dodatkowy uśmiech ze strony Boga. A piszę "dodatkowy", ponieważ odwiedziny św. Józefa - Strażnika Skarbów interpretujemy przede wszystkim jako odpowiedź na nasze listy pisane dnia poprzedniego [patrz: Listy do świętego Józefa]. Święty Józef po prostu puścił nam zwrotną "strzałkę" z informacją:
- Dzięki! Doszło!
A może nawet:
- Dzięki! Doszło! Zabieram się do pracy...
:-)))

Co tu dużo gadać... Warto dobrze żyć ze św. Józefem i mieć go za orędownika w niebie! :-)

I jeszcze owo czytanie z pierwszego rozdziału Ewangelii wg. św. Mateusza:

"Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.

Gdy powziął tę myśl, oto Anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, on bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: «Oto dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel», to znaczy Bóg z nami.

Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił Anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie."



No comments:

Post a Comment