Tuesday, December 19, 2017

Listy do świętego Józefa

Tegoroczne roraty upływają pod patronatem świętego Józefa, który został nazwany Strażnikiem Skarbów. I słusznie. Czy mały Jezus i Maryja nie są najcenniejszymi skarbami w historii ludzkości? Po ludzku bezbronny Bóg-człowiek i jego delikatna piętnastoletnia mama - Bogarodzica? Wielkie zaufanie musiał mieć Bóg do cieśli z Betlejem, skoro powierzył mu opiekę nad tą parą...

Wprawdzie w Ewangeliach jest bardzo mało o św. Józefie, co więcej nie wypowiada na ich kartach żadnego zdania, sporo jednak można się o nim dowiedzieć z innych źródeł. Osobiście bardzo lubię powracać do objawień błogosławionej Katarzyny Emmerich, której Bóg pokazał naprawdę wiele z życia świętej rodziny, pomimo że sama Katarzyna nie umiała nawet czytać. (A może właśnie dlatego?)
Polecam sięgnięcie do owych wersów dostępnych choćby tutaj: http://pasja.wg.emmerich.fm.interiowo.pl/menu_zycie_jezusa003.htm
Całość: http://pasja.wg.emmerich.fm.interiowo.pl/zycie_jezusa.htm

I tak zeszłego tygodnia, bodajże w piątek, padła propozycja na rekolekcjach, aby napisać list do świętego Józefa. W ostatnią niedzielę zebraliśmy się całą rodziną do pisania owych listów i powstały cztery. Najmłodszemu półtoralatkowi jeszcze nie było dane włączyć się w to dzieło. Trzyipółletnia córeczka narysowała kilka kwiatków. Pięcioipółletnia córeczka narysowała wielkie serce a obok kwiatki i podpisała się drukowanymi literami zarówno pod listem, jak i na kopercie. Nasz siedmioipółlatek napisał już kilka zdań od serca do świętego. Mi wyszły niecałe trzy strony listu, choć były dość luźno pisane. Znalazło się tam jeszcze dość miejsca dla żony, aby dołożyła coś od siebie. Tak ubogacony list zaadresowaliśmy jako wspólny. W końcu sam Jezus powiedział o małżonkach: "A tak już nie są dwoje, lecz jedno".
Cztery listy - cztery koperty. Trzy różowe, jedna zielona. ;-)

- Ale po co pisać takie listy? - ktoś może zada takie pytanie.
Z potrzeby serca - to tak na początek. Ale także choćby po to, że jest to ciekawe urozmaicenie dla dzieci w obrębie życia religijnego. To też wspólna praca, którą dzieci widzą, że tworzą zarówno one, jak i rodzice. Poza tym na przykładzie takiego listu można zobaczyć, na jakim etapie są nasze pociechy w temacie artykułowania swoich podziękowań, czy próśb wobec nieba. Jest to też dobra okazja, do rozmowy w tych obszarach. Zresztą nie jest to "jakikolwiek" list, ale list do świętego Józefa, pięknie korespondujący do wychowania do świętości. Nie znam żadnego innego ojca-opiekuna, który mógłby poszczycić się takim rezultatem - podopieczny przechodzi przez życie bez żadnego grzechu, a na koniec dobrowolnie wydaje się w ręce swoich prześladowców i pohańbiony umiera zadośćczyniąc sprawiedliwości Bożej za grzechy całego świata (także tych, którzy go mordują). Po ludzku zgorszenie i/lub głupota, w perspektywie nieśmiertelności i życia wiecznego - bezcenne!

Dodatkowo poruszyło mnie przeczytane na rekolekcjach świadectwo pewnej kobiety, która nie mogła znaleźć pracy. Wreszcie napisała list do świętego Józefa i... jeszcze tego samego dnia otrzymała pracę. I wcale nie chodzi mi o to, że prośba została tak szybko spełniona, ale o pewne słowa, które wypowiedziała owa pani. Spróbuję sparafrazować:
"Często modlimy się w różnych intencjach i tak naprawdę nie wiemy, czy może raczej nie wierzymy, że nasze modlitwy dochodzą do uszu świętych adresatów. List natomiast to jest konkret!"
A ja lubię konkrety i stwierdziłem, że przyda się on wszystkim w naszej rodzinie. Również, a może przede wszystkim mi samemu. :-)

A poza tym, tego typu wysiłki są bardzo miłe Bogu i gdy wypływają z głębi serca, są bardzo szybko w taki, czy inny sposób nagradzane. I ta prawda spełniła się bardzo szybko u nas, ale to może już w następnym poście. Teraz przytoczę jedynie słowa synka, które padły w poniedziałkowy wieczór:
- Dziękuję tatusiu, że nie zagraliśmy wczoraj wieczorem w Carcassonne (to taka gra planszowa), tylko napisaliśmy te listy.




No comments:

Post a Comment