Tuesday, August 15, 2017

Podzielić się, czy się nie podzielić? - o to jest pytanie...

Jeszcze z rekolekcji...

Któregoś dnia zeszliśmy do kaplicy domu rekolekcyjnego całymi rodzinami. Już nie pamiętam jaki był powód. Raczej nie msza święta. Może jakieś nabożeństwo, może jakaś pogadanka... W każdym bądź razie chwilę wcześniej żona przygotowała dzieciom jabłka. Ostrugała, pocięła na ćwiartki bodajże i włożyła do miseczki. Ale dziewczyny nie zdążyły zjeść, więc wzięły do kaplicy miseczkę z zawartością. No i sobie jadły chowając się gdzieś na klęcznikach przy ławkach.

W pewnym momencie kątem oka zauważyłem, że malutka córeczka małżeństwa siedzącego za nami też miała ochotę na kawałek. Jednak nasza najstarsza pięcioletnia córka trzymając miseczkę w ogóle nie zwracała na to uwagi. Gdy dałem jej znak, żeby się podzieliła, tylko zmarszczyła brwi w geście niezadowolenia z tej propozycji.

Wkrótce okazało się, że to już koniec spotkania i po chwili wszyscy opuścili kaplicę. My również. Gdy przyszliśmy do pokoju poruszyłem z córką temat dzielenia się. Wytłumaczyłem, że dziewczynka miała ochotę na jabłko i że podzielenie się było pożądanym zachowaniem.Wszystko bowiem co mamy otrzymujemy od Boga, a Bóg obdarzając nas darami, chce z kolei abyśmy my także potrafili się nimi dzielić z innymi. W ten sposób sprawiamy komuś radość, a jednocześnie zdobywamy sobie skarb w niebie. Wtedy Maryja w sposób szczególny się do nas uśmiecha, a Jezus jest z nas bardzo dumny!

W końcu niechętnie, bo niechętnie, ale córeczka dała się przekonać, że jednak warto było się podzielić. Powiedziałem, że nic straconego, wziąłem ją za rękę i skierowaliśmy się do pokoju, gdzie mieszkała owa dziewczynka ze swoją rodziną.

Gdy byliśmy pod ich pokojem delikatnie zapukałem. Gdy otworzyła nam mama, pokrótce wytłumaczyłem, iż to w nawiązaniu do sytuacji w kaplicy. Że córka wprawdzie nie chciała się podzielić, ale już chce. Zawołano dziewczynkę, która przyszła i nieśmiało wzięła sobie kawałek jabłka. Uśmiechnąłem się, podziękowałem mamie, pożegnaliśmy się i wróciliśmy do pokoju. Po drodze jeszcze zapytałem córeczki:
- I co, fajnie się jest dzielić?
- Tak fajnie - odpowiedziała, ale zaraz dodała - ale tylko z małymi dziećmi. Bo duże biorą po trzy, albo cztery, albo po więcej.

Tak sobie pomyślałem, że rekolekcje to bardzo owocny czas nie tylko duchowo, ale też socjalnie. To spotkanie grupy ludzi starających się żyć "przy Bogu", w której można poczuć się swobodnie i bez zbędnej krępacji przeprowadzić taką lekcję, jaką opisałem powyżej.

Z drugiej strony dały mi do myślenia słowa córeczki. Przyznam, że na początku wydały mi się nawet zabawne. Ale potem zacząłem się zastanawiać skąd to poczucie u dziecka, że osoba poczęstowana mogłaby zachować się w ten sposób. Może sama tak robi? A może ktoś kiedyś tak jej uczynił i to poczucie niesprawiedliwości zostało jej w sercu do dziś?

Postanowiłem sobie, że będę baczniej przyglądał się co się dzieje, jak któreś z naszych dzieci częstuje czymś kogoś (najczęściej inne nasze dziecko) i jeżeli zobaczę niewłaściwe zachowanie, to natychmiast zareaguję, co by nie dawać diabłu pożywki owego poczucia niesprawiedliwości, które jak się właśnie przekonałem, zły duch w łatwy sposób obraca u dziecka w niechęć do dzielenia się w ogóle.



No comments:

Post a Comment