Nie tak dawno przeczytałem pewien artykuł dotyczący Maksymiliana Marii Kolbego, a dokładniej relacji z momentu, kiedy poświęcił swoje życie za bliźniego. I to, że taki heroiczny czyn miał miejsce w niemieckim obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, pewnie wszyscy wiemy, znamy, pamiętamy. Jednak poznanie szczegółów tego wydarzenia pozwoliło mi zrozumieć, co tak naprawdę było tym impulsem, który spowodował wymierzenie sobie kary śmieci przez tego niespełna pięćdziesięcioletniego zakonnika ze Zduńskiej Woli.
Przytoczę fragment, w którym nasz święty ojciec Maksymilian zwięźle i dosadnie wyjaśnia powody swojej decyzji kierownikowi obozu zagłady:
- "Er hat eine Frau und Kinder" - "On ma żonę i dzieci".
I przepiękne dopowiedzenie, które również zostało umieszczone w artykule:
Oto cały katechizm w pigułce. On uczył wszystkich, co to znaczy ojcostwo, rodzina. On - człowiek mający dwa doktoraty obronione w Rzymie z najwyższą notą summa cum laude, redaktor, misjonarz, wykładowca dwóch wyższych uczelni w Krakowie i Nagasaki. On uważał, że jego życie jest mniej warte, niż życie ojca rodziny! Jakże to był wspaniały wykład katechizmu.
Myślę, że ten komentarz powinien wystarczyć, abyśmy my - rodzice zrozumieli odpowiedzialność, jaką daje nam Bóg odnośnie do naszych dzieci. Ojciec Kolbe wcale nie szukał śmierci w obozie. Patrząc na jego błyskotliwą przeszłość, można pokusić się o stwierdzenie, że raczej obmyślał plan swojego włączenia się w nadchodzące wielkie dzieło odbudowy zniszczonej wojną Polski. Jednak Najświętsza Maryja Panna, którą tak bardzo czcił za życia, nie chciała już dłużej czekać, aby ofiarować mu obiecane korony: czystości i męczeństwa. Zanim to jednak uczyniła, wykorzystała jego ofiarę jako świadectwo bezcennego znaczenia roli ojca w rodzinie. Kiedy na pierwszą szalę wagi zostało położone ojcostwo zwykłego sierżanta wojska polskiego, a na drugą sporą garść światowych klejnotów konwentualnego franciszkanina - tytuły naukowe, znajomość języków obcych, międzynarodowe doświadczenie zawodowe, błyskotliwość, innowacyjność, przedsiębiorczość, sukcesy ekonomiczne na skalę europejską..., pierwsza szala okazała się cięższa!
I nie wiem jak dla was, ale dla mnie ten fakt stał się niejako zimnym prysznicem. Jak mówi św. Łukasz w dwunastym rozdziale swojej Ewangelii: "Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.". Można powiedzieć, że ilekroć słyszałem ten fragment, zachowywałem spokój, ponieważ podstawiałem sobie w miejsce słowa "komu" wszystkich ważnych i znaczących tego świata, do których nijak zaliczyć się nie mogłem - biskupów, polityków, biznesmenów... Jednak po przeczytaniu wspomnianego artykułu moje myślenie zmieniło się drastycznie. Teraz dostrzegam, że "wiele" dla Boga, to nie to samo co "wiele" dla człowieka. I czuję, że któregoś dnia Pan Bóg po prostu pokaże mi konsekwencje niewykorzystanych sytuacji, dzięki którym mogłem jeszcze bardziej pomnożyć swoje talenty, natomiast wszelkie zaniedbania w prowadzeniu własnych dzieci ku Niemu, będę musiał gorzko odpokutować.
Odnośnik do całego artykułu: http://www.fronda.pl/a/nowe-nieznane-fakty-przeczytaj-wywiad-ze-swiadkiem-smierci-sw-maksymiliana,55439.html
Przytoczę fragment, w którym nasz święty ojciec Maksymilian zwięźle i dosadnie wyjaśnia powody swojej decyzji kierownikowi obozu zagłady:
- "Er hat eine Frau und Kinder" - "On ma żonę i dzieci".
I przepiękne dopowiedzenie, które również zostało umieszczone w artykule:
Oto cały katechizm w pigułce. On uczył wszystkich, co to znaczy ojcostwo, rodzina. On - człowiek mający dwa doktoraty obronione w Rzymie z najwyższą notą summa cum laude, redaktor, misjonarz, wykładowca dwóch wyższych uczelni w Krakowie i Nagasaki. On uważał, że jego życie jest mniej warte, niż życie ojca rodziny! Jakże to był wspaniały wykład katechizmu.
Myślę, że ten komentarz powinien wystarczyć, abyśmy my - rodzice zrozumieli odpowiedzialność, jaką daje nam Bóg odnośnie do naszych dzieci. Ojciec Kolbe wcale nie szukał śmierci w obozie. Patrząc na jego błyskotliwą przeszłość, można pokusić się o stwierdzenie, że raczej obmyślał plan swojego włączenia się w nadchodzące wielkie dzieło odbudowy zniszczonej wojną Polski. Jednak Najświętsza Maryja Panna, którą tak bardzo czcił za życia, nie chciała już dłużej czekać, aby ofiarować mu obiecane korony: czystości i męczeństwa. Zanim to jednak uczyniła, wykorzystała jego ofiarę jako świadectwo bezcennego znaczenia roli ojca w rodzinie. Kiedy na pierwszą szalę wagi zostało położone ojcostwo zwykłego sierżanta wojska polskiego, a na drugą sporą garść światowych klejnotów konwentualnego franciszkanina - tytuły naukowe, znajomość języków obcych, międzynarodowe doświadczenie zawodowe, błyskotliwość, innowacyjność, przedsiębiorczość, sukcesy ekonomiczne na skalę europejską..., pierwsza szala okazała się cięższa!
I nie wiem jak dla was, ale dla mnie ten fakt stał się niejako zimnym prysznicem. Jak mówi św. Łukasz w dwunastym rozdziale swojej Ewangelii: "Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.". Można powiedzieć, że ilekroć słyszałem ten fragment, zachowywałem spokój, ponieważ podstawiałem sobie w miejsce słowa "komu" wszystkich ważnych i znaczących tego świata, do których nijak zaliczyć się nie mogłem - biskupów, polityków, biznesmenów... Jednak po przeczytaniu wspomnianego artykułu moje myślenie zmieniło się drastycznie. Teraz dostrzegam, że "wiele" dla Boga, to nie to samo co "wiele" dla człowieka. I czuję, że któregoś dnia Pan Bóg po prostu pokaże mi konsekwencje niewykorzystanych sytuacji, dzięki którym mogłem jeszcze bardziej pomnożyć swoje talenty, natomiast wszelkie zaniedbania w prowadzeniu własnych dzieci ku Niemu, będę musiał gorzko odpokutować.
Odnośnik do całego artykułu: http://www.fronda.pl/a/nowe-nieznane-fakty-przeczytaj-wywiad-ze-swiadkiem-smierci-sw-maksymiliana,55439.html
No comments:
Post a Comment