Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! - to piękne staropolskie powitanie wypowiadane przy wchodzeniu do domu powróciło do naszej rodziny. Właściwie to nie tylko powróciło, ale zdążyło się już na stałe u nas zadomowić. Nawet nie umiem dokładnie powiedzieć kiedy wprowadziłem ten zwyczaj. Może w zeszłym roku, może dwa lata temu, może trzy... Nie tak dawno w każdym bądź razie. Z czystym sumieniem mogę teraz napisać ten post, ponieważ okazało się, że pochwalenie Boga "już od proga" nie stało się jednym z tak zwanych "noworocznych" zrywów. Zostało powszechnie zaakceptowane i całkiem nieźle funkcjonuje. Jak tylko dzieci słyszą, że przekręcam klucz i otwieram drzwi wejściowe, już same krzyczą z głębi domu:
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Na co ja odpowiadam tym samym:
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
No chyba, że są czymś zajęte, wtedy kolejność jest odwrotna = standardowa. :-)
Pamiętam, że zwyczaj ten był kultywowany w domu moich dziadków, choć ograniczał się do niedzielnego powrotu z kościoła. U mnie w domu, można by rzec, nastąpił proces zanikania. Pora więc było go po prostu "odkurzyć". No i nieco bardziej zaakcentować poprzez wprowadzenie do codzienności, a nie tylko "od święta".
Teraz dzieci słyszą, że pierwszym wezwaniem, które wypowiada tata wchodząc do domu jest pochwała Syna Bożego. Co istotne - pochwała, w którą same mogą się czynnie włączyć. I coraz częściej zauważam, że gdy wracamy do domu potrafią na wyścigi krzyknąć do mamy: - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. A czasem nawet zapytać: - Tatusiu a dlaczego nie pochwaliłeś Pana Jezusa jak przyszedłeś?- gdy nie usłyszą mojego pozdrowienia...
A przecież w domu, gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na właściwym miejscu. I w takim domu panuje pokój i szczęście, niezależnie, czy świeci słońce, czy na dworze (tudzież na polu ;-)) szaleją właśnie wichry i burze.
Ot tyle do napisania na dziś, żeby zachęcić Was do powrotu do zwyczaju pozdrawiania się imieniem Jezus w rodzinach. Co by nie okazało się, że "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" jest wyszeptywane raz na rok, gdy klęka się do kratek konfesjonału, bo tak stoi w książeczce do nabożeństwa.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Na co ja odpowiadam tym samym:
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
No chyba, że są czymś zajęte, wtedy kolejność jest odwrotna = standardowa. :-)
Pamiętam, że zwyczaj ten był kultywowany w domu moich dziadków, choć ograniczał się do niedzielnego powrotu z kościoła. U mnie w domu, można by rzec, nastąpił proces zanikania. Pora więc było go po prostu "odkurzyć". No i nieco bardziej zaakcentować poprzez wprowadzenie do codzienności, a nie tylko "od święta".
Teraz dzieci słyszą, że pierwszym wezwaniem, które wypowiada tata wchodząc do domu jest pochwała Syna Bożego. Co istotne - pochwała, w którą same mogą się czynnie włączyć. I coraz częściej zauważam, że gdy wracamy do domu potrafią na wyścigi krzyknąć do mamy: - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. A czasem nawet zapytać: - Tatusiu a dlaczego nie pochwaliłeś Pana Jezusa jak przyszedłeś?- gdy nie usłyszą mojego pozdrowienia...
A przecież w domu, gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na właściwym miejscu. I w takim domu panuje pokój i szczęście, niezależnie, czy świeci słońce, czy na dworze (tudzież na polu ;-)) szaleją właśnie wichry i burze.
Ot tyle do napisania na dziś, żeby zachęcić Was do powrotu do zwyczaju pozdrawiania się imieniem Jezus w rodzinach. Co by nie okazało się, że "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" jest wyszeptywane raz na rok, gdy klęka się do kratek konfesjonału, bo tak stoi w książeczce do nabożeństwa.
No comments:
Post a Comment