Wednesday, June 22, 2016

Mechanicznemu odmawianiu modlitw mówimy NIE!

Środa, 22 czerwca. Modlitwa wieczorna, jak co dzień. Synek zamiast dołączyć się do pozostałych członków rodziny, zabawia w tym czasie małego brata. Oczywiście bardzo dobrze, że to robi, ale kiepski moment sobie wybrał. Jeszcze parę minut temu nie w głowie mu było zająć się bratem, ale teraz jak najbardziej. Przerywam więc po modlitwie do Anioła Stróża (piszę z wielkich liter, ponieważ jeszcze nie nadaliśmy tym naszym aniołom imion jak sugeruje TEN bardzo ciekawy artykuł) i proszę, aby syn sam jeszcze raz odmówił tę modlitwę. Idzie to opornie, ale z pomocą przychodzi najstarsza siostra i sama głośno deklamuje od początku do końca: "Aniele Boży, stróżu mój...". Po zakończeniu szepczę na ucho córce tak, aby syn słyszał:
- "Idź, podpowiadaj bratu."
Ten fortel przynosi zamierzony efekt, syn się przełamuje i zaczyna. Tylko, że cała modlitwa jest wypowiedziana jakby na jednym tonie, bez zwracania uwagi na interpunkcję. Nie wiem jak to oddać w słowach... Może tak:
"AnieleBoży, stróżumój,
Tyzawszeprzymniestój.
Ranowieczór, wedniewnocy,
bądźmizawszekupomocy..."
Ten rytm utrzymany jest do końca. Jak w równo działającym silniku. Przychodzi pewne natchnienie, którym z miejsca dzielę się z pozostałymi członkami rodziny zebranymi na modlitwie:
- Pięknie! Ale wiesz co... Jakbym rano Cię budził w taki sposób (i tu naśladuję rytm odmówionej modlitwy):
Wstawajsynku, poradoprzedszkola. Zrobłóżkoichodźnaśniadanie.
To pewnie byś od razu się zapytał: "Dlaczego tak dziwnie mówisz? Czy nie jesteś chory tatusiu?". No i jak twój Anioł Stróż, który jest tutaj z nami, choć go nie widzimy, kiedy słyszy taką modlitwę, to pewnie o to samo chciałby cię zapytać: "Czy aby nie jesteś chory?". Dlatego jak się zwracasz do swojego anioła, to rób to tak, jakby on stał przed tobą. Jakbyś chciał z nim porozmawiać. Możesz nawet zamknąć oczy i go sobie wyobrazić. I wtedy modlitwa mogłaby wyglądać tak:
Aniele BOŻY!
Stróżu MÓJ!
Ty ZAWSZE przy mnie stój!
I tak akcentując niektóre wyrazy przeszedłem przez tę całą dobrze wszystkim znaną modlitwę. Dzieciom bardzo się spodobało i do końca "części stałej" naszej modlitwy wieczornej było już głośno i aż nad wyraz ekspresyjnie. :-) Wyszło naprawdę super! I właśnie dlatego postanowiłem podzielić się tym z wami.

I czas na refleksję. Oczywiście pięknie jest nauczyć dzieci wszystkich znanych i lubianych modlitw. Ale musi też nadejść taki moment, gdzie samemu pamięciowemu opanowaniu tekstu powiemy - "DOŚĆ!" i zaczniemy wnikać w sens wypowiadanych słów. Jeżeli tego nie zrobimy, to jest spore ryzyko, że po czasie (przepraszam za to przedmiotowe porównanie) otrzymamy kompletny, ale bezmyślny produkt, który nie ma pojęcia do czego służy to, co robi. I efekt będzie obserwowalny chociażby na Mszy św., kiedy dana osoba będzie w stanie odmówić wszystkie jej stałe części bez zająknięcia (oczywiście w sposób mechaniczny), a przy tym cały czas myśląc co będzie robiła, jak wróci do domu. Znam to niestety z autopsji.

Jaki czas jest najlepszy na taki zwrot "wgłąb" modlitw? Myślę, że im szybciej, tym lepiej. Może warto co jakiś czas po prostu zrobić taki eksperyment, że samemu się pomodlić, choćby właśnie do Anioła Stróża, w obecności podopiecznych, ale swoimi słowami (bazując na owej znanej modlitwie i nawiązując do niej poprzez używane zwroty). A potem poprosić dzieci o to samo. Na tej podstawie będziemy mieć szansę poznać na jakim etapie rozumienia danej modlitwy jest nasze dziecko. A dodatkowo dzięki temu będziemy również mogli wyeliminować sytuacje, kiedy dziecko nie do końca rozumiejąc dawny tekst modlitwy zaczyna w swojej głowie tworzyć neologizmy, które przez lata bez pomyślunku utrwala i powiela. Autentyczny przykład z życia, akurat odnośnie modlitwy Ojcze Nasz:
 "Jako dziecko bardzo długo zastanawiałam się co to są te 'jakoimy'?"

Wszystkiego dobrego i z Panem Bogiem! :-)




No comments:

Post a Comment