Sunday, May 8, 2016

Zważ co promujesz

Zważ co promujesz - właśnie taka refleksja przyszła mi do głowy na koniec dnia.

Chcąc nie chcąc jesteśmy chodzącymi słupami reklamowymi. Nasze reklamówki, nasze torby, nasze plecaki, nasze ubrania, nasze ozdoby, nasze samochody... wszędzie tam jest miejsce na podrzucenie określonego napisu, symbolu, rysunku, zdjęcia. W ten sposób bardziej lub mniej świadomie stajemy się propagatorami jakichś idei. A na to już niestety trzeba uważać.

Przede wszystkim powinniśmy uważać na symbole stricte antychrześcijańskie, o zabarwieniu duchowym. Jeden klik myszką na poniższy link i można na spokojnie sobie o nich poczytać. Mniemam, że jako osoby chcące wychowywać swoje dzieci do świętości mamy już tutaj pewną wrażliwość. Mimo to warto co jakiś czas wrócić do tej lektury, aby wiedzę odświeżać i gruntować. Głupią rzeczą byłoby obrażać naszego Boga w ten sposób: Magiczne symbole

Co do nazw to muszę się przyznać, że od jakiegoś czasu mam bardzo negatywne skojarzenia odnośnie "Lewiatana". Wręcz razi mnie ta nazwa. Jest tyle różnych wyrazów w słowniku, dlaczego ktoś wyciąga z tego bogactwa właśnie imię demona? Osobiście przestałem dawać zarobić tym, którzy m.in. tak nazywają swoje sklepy.
"Proroctwo eschatologiczne
Idź, mój ludu, wejdź do swoich komnat i zamknij drzwi za sobą! Skryj się na małą chwilę, aż gniew przeminie: bo oto Pan wychodzi ze swojego miejsca, by karać niegodziwość mieszkańców ziemi, a ziemia ukaże krew, którą nasiąkła, i pomordowanych kryć dłużej nie będzie. W ów dzień Pan ukarze swym mieczem twardym, wielkim i mocnym, Lewiatana, węża płochliwego, Lewiatana, węża krętego; zabije też potwora morskiego." 
(Iz 26, 20 - 27, 1)

Inną taką nazwą jest "Światowid". Podobnie w tym przypadku. Po co ktoś daje swojej marce nazwę bóstwa pogańskiego? Nie planowałem tej dygresji zaczynający pisać ten post, ale tak się składa, że dziś wg kalendarza obchodzimy uroczystość św. Stanisława należącego do głównych patronów Polski. Jego męczeństwo wespół z męczeństwem św. Wojciecha dały fundament polskiemu chrześcijaństwu. Wczoraj, w niedzielę na koniec przepięknej Mszy św. upamiętniającej śmierć biskupa Stanisława, odprawionej w Krakowie przy ołtarzu polowym kościoła na Skałce, obecni zostali pobłogosławieni właśnie relikwiami tych dwóch wielkich polskich świętych. Tysiąc lat z hakiem już mija jak św. Wojciech poniósł śmierć męczeńską podczas swojej podróży misyjnej nawracania pogańskich Prus. A my Polacy, jako naród z tak długą i piękną tradycją chrześcijańską zamiast korzystać z nazw świętych, zaczynamy skrycie propagować neopogaństwo. Dziękuję za taki powrót "do korzeni".

A na koniec podzielę się tym, co tak naprawdę chodziło mi po głowie od kilku dni. Dokładnie to od 3 maja, kiedy to byłem z najstarszą dwójką dzieci na Jasnej Górze, aby pokłonić się naszej niebieskiej mamie i wziąć udział w sumie pontyfikalnej z okazji uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Msza święta była odprawiana na jasnogórskich wałach, stąd wiele osób wzięło ze sobą składane krzesełka. Do tego prowiant, jakieś potrzebne drobiazgi... Jednym słowem, trzeba było mieć co najmniej reklamówkę, aby się spakować. Niestety obecnie reklamówki firm odzieżowych i obuwniczych są bardzo mocno nacechowane erotycznie. I wcale nie musi być widać "golizny". Poprzez wyraz oczu, układ ust, gest, ułożenie ciała, perspektywę fotografii, itd. można wysłać mnóstwo seksualnych bodźców (przede wszystkim do panów). I albo to chłoniemy nieświadomie, albo staramy się jakoś przed tym bronić. Ale to już trochę inna kwestia. O czym chciałem napisać, to o następującym obrazie: Uroczysta Msza św., siedzi sobie na krzesełku na skraju rzędu pobożnie wyglądająca starsza pani, a zaraz obok stoi jej reklamówka ze zdjęciem modelki, z którego wręcz krzyczy "bierz mnie!". No po prostu nieładnie.

Stąd zachęcam, aby zacząć zwracać uwagę na to, co promujemy na co dzień poprzez rzeczy, które nosimy. Być może niektóre reklamówki powinny z miejsca trafić do kosza?
I idąc dalej, co promują nasze dzieci? Czy rysunki na ich rzeczach mieszczą się w Bożych kanonach: dobro, piękno, miłość, przyjaźń, odwaga, życie? Czy może zahaczają, albo wręcz emanują złem, brzydotą, nienawiścią, złością, strachem i śmiercią?
A może trzeba pójść jeszcze krok dalej i sprawdzić co promują nasi rodzice, czyli ich babcie i dziadkowie? Być może tutaj też wskazana by była nasza delikatna interwencja?

Wychowywać do świętości, to nie wychowywać do bylejakości. To znaczy zacząć zwracać uwagę na szczegóły, bo wiadomo, kto w nich tkwi.



No comments:

Post a Comment