Monday, April 4, 2016

Modlitwa za dzieci nienarodzone

Dziś obchodzimy uroczystość Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie (w tym roku przesuniętą z dnia 25 marca ze względu na przypadający na ten dzień Wielki Piątek). Tak o tym wydarzeniu pisała (dyktowała gwoli ścisłości) błogosławiona Katarzyna Emmerich:

Na tę datę przypada również Dzień Świętości Życia i szczególna możliwość duchowej adopcji dziecka poczętego. Dlaczego szczególna? Ponieważ ta dziewięciomiesięczna codzienna modlitwa zakończy się 25 grudnia - dokładnie w dzień Bożego Narodzenia. Każdego dnia z naszych serc przez serce Maryi, przez serce Jezusa popłynie modlitwa do Boga Ojca upraszająca życie dla jakiegoś nienarodzonego, kompletnie bezbronnego małego człowieka. W tej modlitwie będziemy towarzyszyć nie tylko nieznanemu dziecku, ale również będziemy towarzyszyć samej Matce naszego Boga, w przeżywaniu jej stanu błogosławionego. Będziemy polecać nasze zaadoptowane dziecko Bogu Ojcu przez Maryję, tak samo jak Ona to robiła ze swoim synem - Jezusem. Ba, nawet więcej. Będziemy prosić Maryję, aby nasze adoptowane dziecko wraz z ciągle nienarodzonym Jezusem Ona sama polecała każdego dnia Bogu Ojcu. Jak to się dzieje? Nie wiem jak... Po prostu dla Tego, który jest poza czasem i przestrzenią takie rzeczy nie stanowią żadnego wyzwania.

Dlatego zachęcam wszystkich, aby podjąć to piękne dzieło. Właściwie zachęcam osoby, które jeszcze tego nie robiły. Doświadczenie bowiem podpowiada, że ci, którzy odważyli się na włączenie w tę modlitwę, często zostają już przy niej na zawsze. Świadomość bowiem jej wagi oraz dobro, które niesie, sprawia, że człowiek zaczyna czuć się potrzebny drugiemu człowiekowi. Jakże piękne to uczucie! Uczucie, które przecież wypełnia sensem nasze życie!

Dodatkowo modlitwa duchowej adopcji dziecka poczętego otwiera w szczególny sposób serca rodziców (włączając także przyszłych rodziców). W taki sposób, że siłą rzeczy rozszerzają się one, by mogły pomieścić nieznane dziecko. Ta umiejętność procentuje większą wdzięcznością dla Boga za dar własnych dzieci, za dar małżonka, za dar rodziców, za dar dziadków...  

No ale o co chodzi?

Technicznie jak to zrobić wytłumaczę na samym końcu. Sens jest taki, aby uprosić u Boga szczególne łaski dla ojca/matki/rodziny/... do zaakceptowania, przyjęcia i pokochania poczętego dziecka i tym samym niemordowania go w łonie matki. Owo upraszanie ma postać codziennej modlitwy. Co natomiast dość istotne, zaadoptowanego dziecka nie znamy i nie będziemy znać. (Poznamy dopiero po śmierci, w momencie spotkania z Jezusem.) Druga istotna sprawa, to fakt, że modlitwą obejmujemy również te dzieci, które pomimo tego, że są wyczekiwane i chciane, mają trudności, aby się narodzić. I co jeszcze mi przychodzi do głowy, to to, że nie znamy czasu, w którym nasza modlitwa zostanie "uskuteczniona". Innymi słowy być może modlimy się o życie dla dziecka, które dopiero się pocznie.

Jak się przekonać do podjęcia tego zobowiązania?

To chyba najdelikatniejsza sprawa. I z góry uprzedzam, trudno jest to uczynić. Powód jest prosty - cel jest na tyle szczytny i ważny, że szatan w sobie tylko znany perfidny sposób, potrafi nas odwieść od tego dzieła. Niestety doskonale zna nas i naszą przeszłość, stąd wie, w którą strunę uderzyć, aby uzyskać pożądany efekt.
Może w przekonanie, że jestem tak leniwy, że jak zwykle nic z tego nie wyjdzie? Że nie warto zaczynać, skoro z góry wiadomo, że się tego dzieła nie skończy?
Może w przekonanie, że moja modlitwa może jedynie zaszkodzić i jakiemuś dziecku, i mi samemu?Na zasadzie: Zobowiąże się, nie uda mi się dotrwać, niepotrzebnie przez moją modlitwę przedłużę życie dzieciątka i tym samym rozbudzę w kimś nadzieję, dziecko umrze, wina za zaistniałą sytuację pośrednio spadnie na mnie.
Może w przekonanie, że idea jest tak mało namacalna, że szkoda w nią inwestować swój czas?
Może w przekonanie, że kiedy modli się ktoś "pobożny", to ma to sens, ale moja modlitwa, to rezultatu żadnego na pewno nie przyniesie?
Może w przekonanie, że są ważniejsze rzeczy do omadlania niż sprawa poczętych dzieci?
Może w przekonanie, że Bóg chce ode mnie czegoś zupełnie innego i ta modlitwa byłaby wręcz na przekór jego zamysłom wobec mnie?
...
Niech w miejscu wielokropka każdy sobie dopowie "swoją" wymówkę. Ja z Bożą pomocą postaram się przedłożyć kilka argumentów zbijających powyższe pokusy. Argumentów, które najbardziej przemawiają do mnie samego.

1. Gdy Bóg powołuje, Bóg daje łaskę. Coś co wydaje się dla nas nieosiągalne i realnie podchodząc do rzeczy tak właśnie jest, z pomocą Bożą jesteśmy w stanie udźwignąć. Co więcej Bóg z lubością stawia nam takie sytuacje, abyśmy dzięki nim uwierzyli w Jego miłość konkretnie to nas i jednocześnie oddawali Mu chwałę poprzez wykonywane dzieła. Z naszej strony na początek potrzebne jest zaledwie dziecięce zaufanie.
"Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. " Mt (18, 3-5)

2. Do kolejnego argumentu niech posłuży dalsza część powyższego fragmentu z Ewangelii wg św. Mateusza:
"Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie." Mt (18, 6-7)
Skoro Jezus w tak mocnych słowach odnosi się do tych, którzy wprowadzają zgorszenie wobec dzieci, jaka kara czeka tych, którzy przyczyniają się do ich mordowania? Osobiście nie kojarzę bardziej dosadnych słów Jezusa niż właśnie te. Jeśli jednak ktoś ciągle ulega pokusie, że modlitwa za nienarodzone dzieci jest nieistotna, niech spróbuje znaleźć słowa Jezusa dotyczące jakiegoś sobie wiadomego celu modlitwy i skonfrontuje je z zacytowanym tekstem. Może wtedy będzie mu łatwiej zbić zarzut.o małej wadze modlitwy za poczęte dzieci. Ja osobiście biję się w pierś z powodu braku wrażliwości i grzechu zaniedbania na tym polu przez wiele, wiele lat. Może ten post będzie choć w jakieś części zadośćuczynieniem za ten stan rzeczy...

3. Żadna modlitwa zanoszona w dobrej intencji nie może zaszkodzić. Jak Słowo Boże, nie wraca do Boga, póki nie wypełni swojego posłannictwa, tak jest z naszą modlitwą. Jest zawsze wysłuchana. W jaki sposób jest wprowadzana w czyn oraz czy będziemy za życia oglądać jej skutek, to już zupełnie inna sprawa. Dobra modlitwa jest zawsze wysłuchana. Owszem, potrzeba często tutaj wiary, ale umocnieniem mogą być świadectwa innych, którzy doświadczyli już łaski bycia wysłuchanym w modlitwie. Do głowy przychodzi mi teraz sztandarowy przykład św. Moniki i św. Augustyna, ale w obecnych czasach tego typu świadectwa można usłyszeć z niemalże każdego medium katolickiego. Zresztą co powiedział sam Jezus do Tomasza po zmartwychwstaniu?
"Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli."
I nie zapominajmy - tutaj dodatkowo posiadamy najlepszą orędowniczkę - naszą ukochaną mamę - Najświętszą Maryję, która nie pozwoli upaść żadnej naszej modlitwie.

4. I kontynuując... Modlitwy "niedokończonej" oczywiście zawsze szkoda, ale patrząc całościowo, to nie tyle strata z porzuconych dni modlitwy, ile zysk z tych dni, które zostały przemodlone. Podzielę się z Wami jak ja to sobie wytłumaczyłem moim ponoć "ścisłym" umysłem. Skoro wierzymy, że do uzyskania łaski Bożej do uratowania życia nienarodzonemu potrzeba ok 270 dni modlitwy i wierzymy, że to właśnie przez ręce Maryi przechodzą wszystkie owe prośby, to Ona jest w stanie uzupełnić brakujące dni modlitwy w jednej adopcji, dniami modlitwy z innej. Wtedy pomimo że ktoś zaniecha modlitwy, to i tak wspólnie z innymi osobami, które również nie wytrwały w swoim postanowieniu, przyczyni się do uratowania jakieś istoty ludzkiej. To tak jakby Matka Boża budowała różaniec z kilku różnych rodzajów paciorków. Suma sumarum różaniec będzie niejednolity, ale w pełni funkcjonalny! A Bóg miłuje Matkę Swojego Syna w sposób tak szczególny, że nawet nie zauważy tej różnicy, kiedy Ona Mu go ofiaruje. Na czym skupia się wasza zakochana żona/narzeczona? Na niedoskonałości piękna kwiatów, które jej wręczacie, czy na pięknie waszych oczu, które mówią: "Kocham Cię"? 

5. Co do modlitwy grzesznika, a modlitwy sprawiedliwego, to oczywiście "Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego." Jk (5, 16b), ale i modlitwa grzesznika może być powodem cudów. Przypomnijmy sobie setnika z Kafarnaum, któremu Jezus niejako "na odległość" uzdrowił sługę, uprzednio mówiąc: "Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary.". Co więcej to jego słowa powtarzamy na każdej Mszy świętej: "Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja.". Skoro prośba poganina zaniesiona w dobrej intencji została wysłuchana, to jak my - ochrzczeni, posiadający godność Dzieci Bożych możemy czuć się niegodni wstawiać się za nienarodzonymi u naszego Ojca?


6. I czy Bóg chce ode mnie czegoś innego? Może... Ale skoro doczytałeś/-aś do tego miejsca, to mniemam, że jednak zaprasza Cię abyś dziś podjął/-ęła dzieło duchowej adopcji dziecka poczętego.

7.  Na koniec taka refleksja. Jak już to pisałem, jak mam nadzieję jakoś choć trochę to czujemy, Bóg jest poza czasem i przestrzenią. Maryja została niepokalanie poczęta przez zasługi Jezusa, z których, patrząc po ludzku, żadna jeszcze przecież nie miała miejsca. Modląc się za dziecko poczęte, być może wypraszamy życie dla swojego dziecka, swojego bratanka, swojego wnuka...



Jeżeli to możliwe, pięknym gestem jest adoptowanie dziecka poczętego wraz ze współmałżonkiem. To znaczy nie tyle, żeby się wymieniać - dziś ja, jutro ty, ale żeby każda osoba adoptowała swoje dzieciątko oraz aby się nawzajem wspierać i przypominać o tym dziele. Nawet jak się jest daleko od siebie, można się umówić na telefon o wyznaczonej porze i wspólnie się pomodlić. Mogę powiedzieć z autopsji, że są to piękne chwile trwania razem przy Chrystusie i Maryi.

Jak to zrobić?

A) W dzień podjęcia duchowej adopcji, należy złożyć poniższe postanowienie:
Najświętsza Panno, Bogurodzico Maryjo, wszyscy Aniołowie i Święci. Wiedziony pragnieniem niesienia pomocy nienarodzonym, postanawiam mocno i przyrzekam, że od dnia …........................................... biorę w duchową adopcję jedno dziecko, którego imię jedynie Bogu jest wiadome, aby przez 9 miesięcy, każdego dnia, modlić się o uratowanie jego życia oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Amen 
Moimi zobowiązaniami adopcyjnymi będą:

  •  jeden dziesiątek Różańca Świętego
  • moje dobrowolne postanowienia
  • poniższa codzienna modlitwa.

Najlepiej oczywiście zrobić to uroczyście - w kościele w obecności Jezusa ukrytego w Przenajświętszym Sakramencie, aczkolwiek jeżeli to niemożliwe, postanowienie można również złożyć choćby w zaciszu własnego domu. 

Jeżeli chodzi o dobrowolne postanowienia, najlepiej jakby je podyktowało własne serce (Duch Święty). My z żoną praktykujemy codzienne czytanie Pisma Świętego.

I jeszcze codzienna modlitwa.
Panie Jezu, za wstawiennictwem Twojej Matki, Maryi, która urodziła Cię z miłością, oraz za wstawiennictwem św. Józefa, człowieka zawierzenia, który opiekował się Tobą po narodzeniu, proszę Cię w intencji tego nie narodzonego dziecka, które duchowo adoptowałem, a które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady. Proszę, daj rodzicom miłość i odwagę, aby swoje dziecko pozostawili przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś.





PS. Duchową adopcję dziecka poczętego można rozpocząć w dowolnym dniu i kontynuować przez okres 9 miesięcy. Kościół zachęca, aby to zrobić wspólnotowo w uroczystość Zwiastowania NMP, ze względu na szczególny charakter tego dnia. Jeżeli jednak Duch Święty skierował Cię na tę stronę w jakimś innym dniu, czuj się również zaproszony do tego działa. Właśnie dziś!!!






No comments:

Post a Comment