Friday, February 5, 2016

Prezenty do kosza - Minionki


Dyskusję na temat "Minionków" miałem już jakiś czas temu z Pawłem Kostowskim. Paweł bardzo trafnie obnaża demoralizację, jaką twórcy filmów dla młodego widza (szczególnie animowanych) wrzucają w umysły naszych dzieci. Wystarczy wpisać jego nazwisko w YouTube i samemu się przekonać co mam na myśli. Jednak jeżeli chodzi o "Minionki" nie doszliśmy do porozumienia. Film został sklasyfikowany przez niego jako "dla starszych dzieci". Nie byłem w stanie przekonać Pawła, że ten film jest z miejsca "do kosza" i żadne dziecko nie powinno go oglądać. (Być może sztuka ta uda się tym razem, gdy z pomocą przyjdzie poniższy artykuł.) Pójdę nawet krok dalej. Wg mnie również dorośli powinni powstrzymać się od obejrzenia "Minionków" i postarać się o jakąś bardziej sensowną rozrywkę, a już na pewno nie wpychać swoich pieniędzy w portfele twórców tego antychrześcijańskiego "zjawiska kultury masowej". I kontynuując myśl, również w koszu powinny znaleźć się wszystkie przedmioty/gadżety/ubrania z podobiznami pseudo-sympatycznych żółtych stworków, będące swoistą reklamą treści i przesłania jakie niesie za sobą film. Powinniśmy tutaj przyjąć bezkompromisową postawę. Przynajmniej jeżeli chcemy iść za nawoływaniem Jezusa, które często powtarzał św. Jan Paweł II - "Świętymi bądźcie!".

Tak więc jak już napisałem, tym razem powstrzymam się od własnych argumentacji i po prostu posłużę się artykułem, który pochodzi z najnowszego dwumiesięcznika "Któż jak Bóg", a pod którym podpisuję się obiema rękoma. Jego autorką jest pani mgr Małgorzata Więczkowska - pedagog, medioznawca, autorka serwisu internetowego www.edukacjamedialna.pl. Sam artykuł mogę udostępnić dzięki uprzejmości redakcji wspomnianego dwumiesięcznika o życiu duchowym, za co serdecznie dziękuję!


Fascynacja złem - o Minionkach słów kilka

Cały świat – od Stanów Zjednoczonych po Chiny – zwariował na punkcie historii o dziwnych żółtych stworkach. Oczywiście przyczyną tej euforii jest świetnie przeprowadzona akcja marketingowa. „Minionki” wdarły się na rynek dzięki agresywnej reklamie, która doprowadziła niemal do globalnej histerii.

W Polsce, jeszcze przed emisją filmu w kinach, na szeroką skalę zorganizowana została akcja promocyjna "Minionki w podróży". Był to cykl imprez w 14 miastach Polski, których zadaniem było jak największe zainteresowanie potencjalnych odbiorców bohaterami filmu. Dzieci na każdym kroku były bombardowane reklamami, które ogłaszały wszem i wobec, że „Wszyscy kochają Minionki!” A ich zabawne przygody i żarty uczyniły ich ukochanymi bohaterami dzieci (i dorosłych) na całym świecie. Oswajanie dzieci z treściami i bohaterami, które niekoniecznie mają pozytywne przesłanie.
Dochód ze sprzedaży biletów na film "Minionki" na całym świecie wyniósł ponad miliard dolarów. W Polsce największym przebojem trzeciego kwartału br. był właśnie film o tych żółtych stworkach. Animacja była najchętniej oglądanym filmem tego lata, obejrzało ją około 1 700 000 widzów. Produkcja filmu kosztowała 74 mln dolarów. Jak widzimy nakład wielokrotnie się zwrócił. Jednym zdaniem – akcja marketingowa udała się!

Służyć Złemu

Mania szaleństwa na punkcie Minionków ogarnęła również dzieci, które filmu nie widziały. Rodzice tych dzieci nie powinni jednak żałować i nadrabiać tej straty, kupując film, który coraz jest reklamowany przez różne sieci sklepów np. Empik, Lidl i inne jako najważniejszy hit roku. Pierwsze minuty filmu wyglądają dość zabawnie. Jednak po obejrzeniu całości z przykrością muszę stwierdzić, że nie jest to film dla dzieci. Fabuła animacji oparta jest o paradoksalny fakt, że Minionki-małe żółte sympatyczne stworzonka, chcą służyć największemu złemu władcy na świecie, o czym same mówią: „Chcemy służyć najpodlejszemu Panu, którego uda się znaleźć. Zadowolić swojego Pana, to najważniejszy cel naszego istnienia". Innymi słowy – bez złego Pana, życie ich nie ma sensu, popadają w depresję i stagnację, na dłuższa metę czeka je zagłada. Aż w pewnym momencie mały żółty stworek o imieniu Kevin ma plan, jak przywrócić plemieniu żółtych stworków NADZIEJĘ: opuścić wspólnotę, aby szukać najgorszego łotra, któremu można służyć!!! I tak się rozpoczyna poszukiwanie i reklama ZŁA. Wszystko oczywiście w zabawowym i humorystycznym kontekście. Do Kevina dołączają Bob i Stuart, bohaterowie wyruszają na poszukiwania najokrutniejszego człowieka, któremu będą służyć. Próbują się dostać na Targi Zła w Nowym Yorku, jednak nie spełniają one ich oczekiwań, dlatego kolejnym celem ich podróży jest Orlando, w którym rozpoczyna się Międzynarodowy Zlot Łotrów, gdzie się oczywiście udają. Dowiadują się tam jak to dobrze jest być złym!!! Tam też poznają bezwzględną, złośliwą, zepsutą i ogarniętą chęcią władzy Scarlet O'Haracz, której chcą służyć jak pachołki. Początkowo nasze trio żółtych stworków jest zachwycone, aż do czasu, gdy zostają poddane strasznym torturom. Dużo mamy tam scen przemocy i walki. Scarlet namawia Minionki na kradzież królewskiej korony: „Dajcie mi koronę, a dostaniecie wszystko o czym marzycie...”
W wielu momentach film ma niejednoznaczny przekaz etyczny i moralny. Z jednej strony Minionki przekonują się co do tego, że służenie złu może je wiele kosztować, nawet życie, a z drugiej strony, cała fabuła zbudowana została na fascynacji złem. Złe zachowania są faworyzowane i nagradzane. Choć same postacie: Bob, Kevin i Stuart wydają się być postaciami pozytywnymi – są przyjacielscy w stosunku do siebie – to jednak za każdym razem niczym baranki na rzeź, idą z radością i uśmiechem pod panowanie kolejnego złego władcy. W klasycznych filmach dla dzieci stawia się wyraźną granicę między bohaterami dobrymi i złymi, co pozwala dzieciom właściwie interpretować i oceniać oglądane wydarzenia, a także czerpać naukę o tym, co jest dobre, a co złe. W przypadku Minionków dziecko nie ma szansy na taka ocenę, ponieważ ambicją sympatycznych stworków jest wspieranie drapieżników, wodzów wojen oraz przestępców i złoczyńców. Autorytetami Minionków są złodzieje, zabójcy oraz postacie znane z horrorów, natomiast szydzi się z osób, którym należy się szacunek, np. Królowej Elżbiety, biskupa czy starszej kobiety.

Wbrew wartościom cywilizacji

W filmie wiele jest wątków, które są niezrozumiałe dla dzieci; twórcy naszpikowali go odwołaniami do kultury masowej, dorośli odnajdą tam bohaterów z takich filmów jak "Świt żywych trupów" czy "Teksańska masakra piłą mechaniczna", historii świata i ruchu hipisowskiego lat 60 XX. wieku, zarówno w obrazie (symbolika pacyfizmu, wolnej miłości), jak i dźwięku (wykorzystane utwory, m.in. „Hair”). Przygody Minionków przeplatane są zachowaniami, które dzieciom są obce, i których nie rozumieją: znajdziemy tam sceny szyderstwa, zastraszania i manipulacji. Niestety nie zabrakło również akcentów seksualnych oraz zachowań gejowskich. Amoralne przesłanie filmu ukazane jest w atrakcyjnej formie. Jaki jest cel pokazywania dzieciom tańczących strażników brytyjskiego skarbca królewskiego, którzy pod wpływem hipnozy zrzucają ubrania, by w bieliźnie śpiewać gejowskie szlagiery i klepać się po pośladkach, tańczących Minionków w stringach czy transwestyty. W kolejnych scenach pozytywnie ukazane są typowo gejowskie zachowania takie jak te, gdy brytyjski policjant piszczy wraz z fankami podczas koncertu, a fryzjer gestykuluje i mówi jak stereotypowy gej. Znajdziemy tam również odniesienia do Conchity Wurst, znanej austriackiej drag queen. Po tych scenach mali chłopcy będą wiedzieli, że gejowskie zachowania są bardzo zabawne i godne naśladowania. Czy przypadkiem w ten sposób nie stara się przekonać dzieci do powielania, w ramach zabaw, zachowań homoseksualnych. Czyżby w ten sposób przygotowywano dzieci do zaakceptowania ideologii gender? Jak widzimy, film ewidentnie niszczy hierarchię wartości zachodniej cywilizacji i skłania młodych widzów do przyjęcia patologicznych schematów zachowania.
Ci, którzy uważają, że to opowieść z przymrużeniem oka, powinni wiedzieć, że na wrażliwości dzieci nie wolno eksperymentować. W tym filmie dziecko ma zamazany system wartości; nie wie, kto jest dobry, a kto zły. Minionki wspierają, podziwiają i gloryfikują zło. Co się stanie jeśli dziecko będzie chciało zidentyfikować się z głównymi bohaterami? Czy na to pozwolimy? Nie wpajajmy naszym dzieciom w formie zabawowej relatywizmu. Świadomość tego co jest dobre, a co złe jest fundamentem zasad wychowania. Nie pozwólmy rynkowi show-biznesu zniszczyć nasze dzieci. Pozwalając dziecku oglądać takie przekazy dajemy przyzwolenie na niszczenie w nich wrażliwości, dobra i piękna, na pielęgnowanie i pochwalanie wad i antywzorców w wychowaniu. Jeśli jednak zdecydujemy się na obejrzenie omawianego filmu, warto zadać sobie pytanie czy to, co konsumujemy, ma jakąkolwiek wartość i co chcemy przekazać naszym dzieciom? Nie warto zaśmiecać sobie głowy rzeczami, które nie niosą ani wartości, ani radości, ani odprężenia, po prostu nic – pustkę duchową. Siła mediów w kreowaniu wzorców zachowań młodych odbiorców polega na tym, że atrakcyjna forma przekazu skutecznie wpisuje się w tożsamość młodych, wzorce zawarte w filmach i innych mediach, a także na tym, że rodzice nie są świadomi siły medialnego przekazu, tego że to nie oni, a medialny świat show-biznesu wychowuje im dzieci.

***

Oswajanie dzieci ze złem, niszczenie wszelkich autorytetów i zachęcanie do antywzorców w atrakcyjnej formie w filmie – czyż nie jest to zastawianiem sideł na dzieci, usypianiem ich sumień? Ojciec Święty Franciszek w swoim nauczaniu zachęca nas, dorosłych, rodziców i wychowawców do czujności, umiejętności rozeznawania tego, co pochodzi od Boga od tego, co pochodzi od złego, który stale stara się nas oszukać, sprawić abyśmy obrali błędną drogę. Umożliwiając dzieciom korzystanie ze zdobyczy świata mediów chrześcijanin nie może być spokojny, że wszystko co jest mu w nich oferowane, jest dla niego dobre. Musimy rozeznawać i dokładnie przyglądać kto jest twórcą przekazów, skąd one pochodzą, jakie jest ich źródło oraz jakie jest ich przesłanie.

Małgorzata Więczkowska

1 comment:

  1. Nie oglądałam i dzieki tej recenzji wcale nie żałuje. Po takich wspaniałych reklamach w życiu bym nie pomyślała, że ta bajka ma takie przesłania, także dziękuję za sprowadzenie na ziemię :) pozdrawiam

    ReplyDelete