Thursday, February 25, 2016

Kwiaty dla mamy za pyszne obiadki

Wczoraj wracając z synem od laryngologa przejeżdżaliśmy obok znajomego sklepu (niech będzie sklep, co by nie robić krypto reklamy). Jeszcze jak go widzieliśmy w oddali syn się pyta:
- Tato, kupmy mamie kwiaty?
Popatrzyłem na sklep i pomyślałem: W sumie to chleb w domu się kończy, więc można się zatrzymać i przynajmniej go kupić.
- Zobaczymy. - odpowiadam wymijająco.
Zjechałem, zaparkowałem, wchodzimy do sklepu, a tam zaraz przy wejściu kosze z bukietami kwiatów.
- Tato, kupimy kwiaty? - znów pyta synek.
Akurat były róże i tulipany w bukietach po około 10 kwiatów (jeden bukiet niecałe 10 zł).
- Dobrze, to wybierz jakieś. - odpowiadam uginając się pod proszącym spojrzeniem synka.
Wybrał piękny bukiet biało-różowych tulipanów. Wzięliśmy jeszcze dwa chleby i zgrzewkę kartonów mleka (akurat mleko było w promocji, a ponieważ u nas "idzie" ono w dużych ilościach, to już od dawna nie bawimy się w kupowanie go na sztuki ;-) ) i skierowaliśmy się do kasy.

W samochodzie zapytałem synka:
- A z jakiej okazji wręczymy te kwiaty?
- Dziękując mamie, że robi nam takie pyszne obiadki! - odpowiedział bez chwili namysłu.
- Pięknie. - odparłem. I jeszcze tak sobie pomyślałem: W sumie to dobra okazja, aby zacząć budować w synku szacunek nie tylko dla mamy, ale w ogóle dla dziewczyn. Dodałem więc:
- A może te kwiaty będą nie tylko dla mamy, ale również dla wszystkich naszych dziewczyn?
- Taaaaaaaaak! - odpowiedział Dawid. - Damy po dwa siostrzyczkom, a mamie trzy!
Uśmiechnąłem się, ponieważ kwiatów było w bukiecie 9, a nie 7, ale co tam. Synek przecież ich nie liczył. Odpowiedziałem więc:
- Super! To będą kwiaty od chłopaków dla dziewczyn! Dobrze?
- Taaaaaaaaak! Od chłopaków dla dziewczyn!

Podczas jazdy cały czas trzymał kwiaty w ręce i jak tylko zaparkowałem samochód, nie czekając na mnie, zaraz pobiegł wręczyć kwiaty dziewczynom. Mama i siostry oczywiście bardzo się ucieszyły z tego niespodziewanego gestu. Wkrótce kwiaty wylądowały w wazonie i upiększyły kuchenny stół.

Jak tak sobie teraz myślę o całej tej sytuacji, to dwa wnioski przychodzą mi do głowy.

Jaki to ogromy zysk dla mamy i dziecka, kiedy mama może zostać w domu i nie musi od rana do wieczora pracować. Tworzy się piękna więź wdzięczności za te proste czynności domowe, które nasze żony i mamy codziennie wykonują na oczach dzieci. Oczywiście samo z siebie nic nie powstaje i aby dać jakąkolwiek przestrzeń dla zaistnienia wdzięczności, trzeba uzmysłowić dzieciom trud, jaki wkłada się w daną czynność. Na przykład, że obiad, śniadanie, kolacja, czy jakikolwiek posiłek jemy dzięki pracy mamy, która go musi uprzednio przygotować. U nas jest to najczęściej w formie dodatkowego zdania w modlitwie przed i po jedzeniu w stylu: "Dziękujemy Ci Panie za te dary... oraz mamie, która tak wspaniale je nam przygotowała" oraz w formie komplementów "Dziękuję Ci kochanie, że taką przepyszną zupkę ugotowałaś!".
Jak widać w ten sposób zasiane ziarno potrafi niespodziewanie wydać cudowny plon. :-)

Drugi wniosek, odnosi się bezpośrednio do zakupu kwiatów i tyczy się męskiej części rodziny. Syn widywał uprzednio jak przywoziłem do domu kwiaty - często bez jakieś specjalnej okazji. Zdarzyło się też, że kupowałem je, gdy razem robiliśmy zakupy. Mógł też zaobserwować reakcję mamy, kiedy je otrzymała. Powiązał te kilka elementów ze sobą i wręcz naturalnie wyszedł od niego pomysł, aby kupić kwiaty mamie za to, że gotuje pyszne obiadki. :-))) Efektem tego gestu była wielka radość żeńskiej części rodziny, a u męskiej... radość z uszczęśliwienia naszych kochanych dziewczyn!

Jak mówi Pismo Święte, "co siejesz, to zbierać będziesz".






No comments:

Post a Comment