Zacząć od samego siebie... Tak, tytuł mówi sam za siebie. (Wyszła całkiem zgrabna gra słów ;-) ).
Patrząc na otaczający świat wręcz nie sposób nie komentować, nie ostrzegać się nawzajem przed tak wieloma pułapkami, które w dzisiejszych czasach szatan zastawia na nasze dzieci. To niesamowite jak ten wąż potrafi się wić, ślizgać, kamuflować, jak potrafi kłamać i mydlić nam oczy, jak potrafi znieczulać nasze sumienia, abyśmy przestali widzieć pułapki przez niego zastawione, jak potrafi odsuwać nasz wzrok od zagrożeń duchowych, emocjonalnych i behawioralnych, jak potrafi wciskać wszędzie swój relatywizm wybielając zło, a oczerniając dobro, jak potrafi rozluźniać nasze więzy rodzinne i skłócać między sobą poszczególnych członków rodzin...
I tu już dotykamy sedna tego postu. Chcąc zobaczyć, a przede wszystkim chcąc uznać sztuczki szatana za prawdziwe zagrożenia dla naszych dzieci, tym samym dla całych naszych rodzin trzeba naprawdę się uwrażliwić. A jedynym sposobem aby to zrobić jest oczyścić swoje serce i duszę, czyli przystąpić do Sakramentu Pokuty (rachunek sumienia + żal za grzechy + mocne postanowienie poprawy + szczera spowiedź + zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu +... podziękowanie Jezusowi w ogóle za ustanowienie tego sakramentu) i przystępować regularnie, dbając by cały czas trwać w łasce uświęcającej. A mając czyste serce czerpać siłę z Eucharystii jednocząc się podczas niej z samym Bogiem (najlepiej codziennie) oraz modlitwy (najlepiej nieustannej, do której zachęca nas św. Paweł).
Inaczej dalej będziemy płynąć z nurtem tego przemijającego świata, odpływając jednocześnie coraz dalej od wiecznej szczęśliwości w niebie. Inaczej cokolwiek ktokolwiek nam powie, poradzi, zwróci uwagę - wszystko to odrzucimy, oczywiście uprzednio "odpowiednio" to sobie argumentując. A tak naprawdę uwierzymy w podszepty szatana, który poda nam na tacy gotowe komentarze: "przesada", "to śmieszne", "wolne żarty", "ale bzdury", "wszyscy tak robią i jakoś świat się dalej kręci", "od czasu do czasu przecież można", "mnie to nie dotyczy, ja kontroluję wystarczająco moje dziecko", "to tylko zabawa", "obejrzy i zapomni", "to jakieś polowanie na czarownice", "chory/nawiedzony człowiek"...
Aczkolwiek ten ostatni komentarz skierowany w moją stroję, któregoś dnia może stać się swego rodzaju komplementem. Kiedyś tak nazywano św. Franciszka z Asyżu. Tego samego, którego dziś z wielkim sentymentem i rozrzewnieniem wspominamy, sprowadzając jego postać do zaledwie kilku cech jego osobowości: - jaki to on był dobry, jaki pokorny, jaki łagodny, jak z ptaszkami i innymi zwierzątkami rozmawiał... Tylko tak się jakoś złożyło, że jemu współcześni (poza tymi szaleńcami, co za nim poszli i odbudowali ówczesny walący się Kościół) mieli go za wariata. Szczególnie, kiedy krzyczał chodząc po ulicach swojego Asyżu: "Miłość nie jest kochana!".
Czy mam rację w sprawie przyjmowania, a właściwie nieprzyjmowania wskazywanych przeze mnie pułapek, przekonamy się już wkrótce . Następne posty bowiem klarują się zarówno w głowie jak i w sercu. Niezależnie od stopnia jak bardzo będziesz się zgadzać z tym co tam zostanie napisane, zachęcam do śledzenia tego mojego bloga
Patrząc na otaczający świat wręcz nie sposób nie komentować, nie ostrzegać się nawzajem przed tak wieloma pułapkami, które w dzisiejszych czasach szatan zastawia na nasze dzieci. To niesamowite jak ten wąż potrafi się wić, ślizgać, kamuflować, jak potrafi kłamać i mydlić nam oczy, jak potrafi znieczulać nasze sumienia, abyśmy przestali widzieć pułapki przez niego zastawione, jak potrafi odsuwać nasz wzrok od zagrożeń duchowych, emocjonalnych i behawioralnych, jak potrafi wciskać wszędzie swój relatywizm wybielając zło, a oczerniając dobro, jak potrafi rozluźniać nasze więzy rodzinne i skłócać między sobą poszczególnych członków rodzin...
I tu już dotykamy sedna tego postu. Chcąc zobaczyć, a przede wszystkim chcąc uznać sztuczki szatana za prawdziwe zagrożenia dla naszych dzieci, tym samym dla całych naszych rodzin trzeba naprawdę się uwrażliwić. A jedynym sposobem aby to zrobić jest oczyścić swoje serce i duszę, czyli przystąpić do Sakramentu Pokuty (rachunek sumienia + żal za grzechy + mocne postanowienie poprawy + szczera spowiedź + zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu +... podziękowanie Jezusowi w ogóle za ustanowienie tego sakramentu) i przystępować regularnie, dbając by cały czas trwać w łasce uświęcającej. A mając czyste serce czerpać siłę z Eucharystii jednocząc się podczas niej z samym Bogiem (najlepiej codziennie) oraz modlitwy (najlepiej nieustannej, do której zachęca nas św. Paweł).
Inaczej dalej będziemy płynąć z nurtem tego przemijającego świata, odpływając jednocześnie coraz dalej od wiecznej szczęśliwości w niebie. Inaczej cokolwiek ktokolwiek nam powie, poradzi, zwróci uwagę - wszystko to odrzucimy, oczywiście uprzednio "odpowiednio" to sobie argumentując. A tak naprawdę uwierzymy w podszepty szatana, który poda nam na tacy gotowe komentarze: "przesada", "to śmieszne", "wolne żarty", "ale bzdury", "wszyscy tak robią i jakoś świat się dalej kręci", "od czasu do czasu przecież można", "mnie to nie dotyczy, ja kontroluję wystarczająco moje dziecko", "to tylko zabawa", "obejrzy i zapomni", "to jakieś polowanie na czarownice", "chory/nawiedzony człowiek"...
Aczkolwiek ten ostatni komentarz skierowany w moją stroję, któregoś dnia może stać się swego rodzaju komplementem. Kiedyś tak nazywano św. Franciszka z Asyżu. Tego samego, którego dziś z wielkim sentymentem i rozrzewnieniem wspominamy, sprowadzając jego postać do zaledwie kilku cech jego osobowości: - jaki to on był dobry, jaki pokorny, jaki łagodny, jak z ptaszkami i innymi zwierzątkami rozmawiał... Tylko tak się jakoś złożyło, że jemu współcześni (poza tymi szaleńcami, co za nim poszli i odbudowali ówczesny walący się Kościół) mieli go za wariata. Szczególnie, kiedy krzyczał chodząc po ulicach swojego Asyżu: "Miłość nie jest kochana!".
Czy mam rację w sprawie przyjmowania, a właściwie nieprzyjmowania wskazywanych przeze mnie pułapek, przekonamy się już wkrótce . Następne posty bowiem klarują się zarówno w głowie jak i w sercu. Niezależnie od stopnia jak bardzo będziesz się zgadzać z tym co tam zostanie napisane, zachęcam do śledzenia tego mojego bloga
No comments:
Post a Comment