Saturday, January 6, 2018

Przywitanie z arcybiskupem Jędraszewskim

Miły zaszczyt przypadł dzisiaj naszemu najmłodszemu synkowi, którego sprawcą był nie kto inny jak arcybiskup Marek Jędraszewski - ale po kolei...

Od roku z hakiem, odkąd syn wstąpił w szeregi klubu piłkarskiego Wandy Kraków, bardzo polubiłem kościół pw. Matki Bożej Pocieszenia, który sąsiaduje z klubowym stadionem. Jak mogę, wstępuję tam na Msze świętą. A okazji jest trochę... No i w zeszłym tygodniu takie ogłoszenie wpadło mi w ręce, a właściwie za sprawą Ducha Świętego rzuciło mi się w oczy.

Od 3 do 6 stycznia 2018 roku do Parafii Matki Bożej Pocieszenia w Krakowie przy ul. Bulwarowej 15a księża Pallotyni zapraszają Kraków i cały świat na wspólne obchody Epifanii. O godz. 18.00 będzie miała miejsce Uroczysta Eucharystia z kazaniem, po Mszy Świętej  katecheza i celebracja. 
(...)
piątek 5 stycznia – to dzień „niesienia wiary i miłości całej ludzkości”- w tym dniu wspomnienie św. Wincentego Pallottiego. Liturgii przewodniczyć będzie oraz konferencję wygłosi Metropolita Krakowski, ks. abp Marek Jędraszewski.
(...)
Z racji piątkowego treningu syna i pierwszego piątku postanowiłem, że zawożąc syna na trening, z pozostałą częścią rodziny będziemy go celebrować właśnie u Matki Bożej Pocieszenia. Gdy zbliżała się godzina 18:00, zapakowaliśmy się całą rodziną do auta i wyruszyliśmy na ul. Bulwarową.

Trochę przybyliśmy nie w czas, przez co nie chcąc przeszkadzać modlącym się, stanęliśmy z tyłu kościoła, na środku przejścia, zaraz jak się kończyły ławki. Tam przeżyliśmy Eucharystię. Miało to ten plus, że nasz najmłodszy syn mógł sobie chodzić, a jego "protesty" od czasu do czasu nie były odczuwalne przez zgromadzonych wiernych.

Po zakończonej Mszy świętej, kiedy została uformowana procesja, okazało się, że stoimy w "najlepszym" miejscu - jeżeli można to tak określić. Kilka metrów przed nami bowiem procesja skręcała, krocząc sprzed ołtarza. Mogliśmy uśmiechnąć się do każdego kapłana, z których większość już znam. A kiedy mijał nas sam arcybiskup, nie skręcił za poprzedzającymi go księżmi, ale zrobił dodatkowych kilka kroków i  podszedł właśnie do nas. I pierwsze co zrobił to wyciągnął rękę do naszego najmłodszego syna pytając:
- Czy podasz mi rękę?
Synek przez sekundę nieco zmieszany całą sytuacją, z uśmiechem podał swą małą prawicę metropolicie krakowskiemu. Ten zapytał jeszcze o imiona każdego z trójki dzieci, które były wtedy z nami i pobłogosławił je czyniąc krzyżyk na czole. Cały czas uśmiechając się do nas i ciesząc się razem z nami tym spotkaniem. :-))) Jak powiedziała mi w drodze powrotnej żona, kiedyś czytała wypowiedź Natuzzy Evolo (https://milujciesie.org.pl/natuzza-evolo-zona-i-matka-mistyczka-i-stygmatyczka.html), która przy przechodzącym wśród ludzi papieżu Janie Pawle II widziała zarówno Jezusa, jak i Maryję. Dlaczego więc nie mieliby Oni towarzyszyć również arcybiskupowi w takich sytuacjach?

I jeszcze na koniec podzielę się taką refleksją, która mi przyszła w związku z tym wydarzeniem. Jej podstawą jest zdanie, które święty Paweł umieszcza w swoim Liście do Rzymian:
"Natomiast Prawo weszło, niestety, po to, by przestępstwo jeszcze bardziej się wzmogło. Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego." (Rz 5, 20-21)
Ponieważ jak już wspomniałem, byliśmy nieco spóźnieni, obawiałem się, że będzie problem z zaparkowaniem naszego dużego samochodu przy kościele, gdzie parking może pomieścić około 50 aut. W końcu kilkutysięczną parafię odwiedza arcybiskup, więc mogą być tłumy. Przynajmniej tak byłoby jeszcze kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu. Wprawdzie nie jest to Msza niedzielna, ale zawsze. Dodatkowo przypada pierwszy piątek miesiąca... I tu nastąpiło słodko-gorzkie zetknięcie z rzeczywistością. Parking wprawdzie w miarę pełny, ale nie tak tłoczno, żeby nie można było spokojnie postawić nasz rodzinny samochód na chodniku przed kościołem. W środku też nie było tłumów. Ławki wszystkie luźno zajęte, ale w chwili, kiedy stanęliśmy w głównym przejściu, pomiędzy ołtarzem, a drzwiami nie było praktycznie nikogo poza nami. I nie skłamię chyba pisząc, że wszystkie obecne dzieci (poza ministrantami oczywiście) można było policzyć na palcach jednej ręki.

I wracając do myśli, która mi przyszła - kiedyś, gdy wiara Polaków była mocna, gdy prawdziwie byliśmy Bogiem silni jako cały naród, nie sposób byłoby dopchać się do biskupa, aby wybłagać jego błogosławieństwo. Dziś wystarczy właściwie zaledwie odrobina chęci, aby tę łaskę otrzymać dla siebie, dla swoich dzieci, dla swojej rodziny. A wierząc św. Pawłowi, a my wierzymy bardzo w to co zostawił nam w listach, owa łaska musi spływać naprawdę obficie. Korzystajmy więc z tego ile możemy, jak możemy i kiedy możemy!


No comments:

Post a Comment