Wednesday, July 5, 2017

Gdy trud zamienia się w miód

Poszedłem dziś na mszę świętą do naszej parafii wraz z trzyletnią młodszą córką. Były różne konfiguracje rozważane, ale ostatecznie z powodu deszczowej pogody i pod nieobecność dwójki najstarszych dzieci, ta opcja wygrała. Wspomnę jeszcze, że z racji środy, zaraz po mszy świętej jest u nas odprawiana nowenna do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy.

Większą część mszy świętej córeczka spędziła na moich rękach "nie do końca" zainteresowana tym, co się dzieje na ołtarzu. Pewnie było w tym trochę mojej winy, ponieważ stanąłem z tyłu. Jednak bałem się iść do przodu, mając na uwadze jak mała potrafi swoim zachowaniem i donośnym głosem zwrócić na siebie uwagę, kiedy w pobliżu ma rodzeństwo. Dziś akurat rodzeństwa nie było, ale... asekuracyjnie wolałem nie ryzykować. Dopiero po przyjęciu Pana Jezusa do serca zostaliśmy już w pierwszej ławce. Stamtąd też łatwo było przejść do kaplicy Matki Bożej Zwycięskiej, gdzie co środę ma miejsce nabożeństwo nowennowe wraz z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Tu też musiałem trzymać na rękach córeczkę, która co jakiś czas wyginała się na wszystkie strony. Po końcowym błogosławieństwie podszedłem jeszcze do obrazu Jezusa Miłosiernego, aby tam odmówić koronkę do Miłosierdzia Bożego i wybawić jakąś duszę z czyśćca dopełniając warunków odpustu zupełnego. Córeczka co jakiś czas pytała zniecierpliwiona:
-Tatusiu, kiedy idziemy?
-Już za chwilę.
-Wszyscy już poszli...
-Nie wszyscy. Został jeszcze Jezus.
-Wszyscy!
-Nie wszyscy. Został jeszcze Jezus.
Zanim jednak skończyłem się modlić stało się coś, co mnie skłoniło do napisania tego posta. W pewnej chwili usłyszałem, a trudno było tego nie usłyszeć w cichym, już całkiem pustym kościele, jak córeczka zaczyna cichutko nucić pod nosem swoim pięknym głosem małego dziecka -"O Malyjo kocham Cię, o Malyjo kocham Cię...". Fragment przed chwilą zasłyszanej pieśni na rozpoczęcie i zakończenie nowenny:
"O Maryjo witam Cię, o Maryjo kocham Cię,
O Maryjo pobłogosław wszystkie dzieci swe."
i
"O Maryjo żegnam Cię, o Maryjo kocham Cię,
O Maryjo pobłogosław wszystkie dzieci swe."
Poczułem jakby moje serce zostało oblane miodem. Ten dźwięczny śpiew małego dziecka był dosłownie jak balsam dla mojej duszy. Do teraz mam w uszach te piękne, czyste dźwięki dziecięcego śpiewu.

Ileż to razy przychodzą wątpliwości, czy warto zabierać dzieci na takie msze święte w tygodniu? Czy to ma sens? Ale te wątpliwości nie pochodzą od Boga. Bóg daje właśnie takie momenty utwierdzenia, że ten trud nie idzie na marne. Że On sam zamienia go w łaskę. I robi to w sobie jedynie wiadomy sposób, nawet jak tego nie dostrzegamy.

Gdy skończyłem się modlić odmówiliśmy jeszcze na głos:
"Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Jezu dzieci przyjacielu, niech Cię wielbi cały świat. Teraz mamy iść do domu, pobłogosław Jezu nas."
Uczyniliśmy znak krzyża i wychodząc jakoś tak jeszcze spontanicznie przyszło mi do głowy, aby pożegnać się:
-Pa, pa Jezu! - powiedziałem.
-Pa, pa Jezu! - momentalnie powtórzyła córeczka.
-Pa, pa Maryjo!
-Pa, pa Maryjo!
-Pa, pa święty Józefie!
-Pa, pa święty Józefie!
-Pa, pa wszyscy święci!
-Pa, pa wszyscy święci!
Do zobaczenia jutro. ;-)



No comments:

Post a Comment